top of page
blog LS3.jpg

Katarzyna

prawnik kanonista z wykształcenia i z zamiłowania również:)

Po przepracowaniu kilku lat w Metropolitalnym Sądzie Warszawskim postanowiła założyć bloga www.poradykanoniczne.pl. Poprzez niego pragnie przybliżyć zasady panujące w Kościele Katolickim. Indywidualnie również udzieli porad kanonicznych, po wcześniejszym umówieniu się na spotkanie, w zakładce

 


Na grupie „Rozwód kościelny, porady kanoniczne i proces małżeński w Sądach Biskupich”, którą prowadzę, zadałam pytanie dlaczego rozpoczęcie procesu o stwierdzenie nieważności małżeństwa odkłada się na bliżej nieokreślone "jutro"?

Tak, jak się tego spodziewałam większość odpowiedzi wiązała się z obawą przed wysokimi kosztami i tylko nieliczne z nich zwróciły uwagę na inny aspekt całego przedsięwzięcia.

Gdy człowiek jest sponiewierany przez sąd cywilny i przez rozprawy rozwodowo-alimentacyjne, to po prostu nie ma ochoty ponownie wracać do wydarzeń, które osobom zainteresowanym nierzadko kojarzą się z życiową traumą. W naszej kulturze społecznej rozwód jest traktowany na równi z odniesieniem porażki i dlatego uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że wiele osób odkłada tę decyzję z obawy przed opinią innych. Kolejnymi powodami, którymi się kierują, by odłożyć decyzję o wszczęciu procesu kościelnego, jest chęć odpoczynku. Zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Każdy z nas ma swoją wrażliwość i każdy z nas różnie reaguje na takie same sytuacje. Niektórzy idą jak burza i zadaniowo podchodzą do tematu, inni z kolei czekają aż dojdą do wewnętrznej równowagi ze sobą.

I o ile rozumiem, że na wszystko jest czas i nie należy zabierać się za wszystko naraz, to jednak proces kościelny jest procesem opartym na dowodzeniu. I dlatego zawsze będę powtarzać, by pisać skargi powodowe póki świadkowie jeszcze żyją. Zwlekając z tą decyzją można doprowadzić do sytuacji, w której powołanie jakiegokolwiek świadka będzie w zasadzie niemożliwe, gdyż albo będzie miał problemy z pamięcią albo nie będzie go już pośród żywych. Niestety


Wpadł mi dziś w ręce magazyn beauty z kosmetycznymi, walentynkowymi nowościami i to, co zwróciło w nim moją uwagę wzbudza nie tylko mój zachwyt, ale pewnie i innych kobiet. Lubimy piękne rzeczy, lubimy otaczać się ładnymi przedmiotami, fotografiami, ludźmi. Lubimy cieszyć oko i karmić duszę pięknymi obrazami, które wywołują nie tylko uśmiech na naszych twarzach, ale także przepełniają naszą wewnętrzną radość dając pełnię szczęścia. To, co zwróciło moją uwagę pośród tych wszystkich kosmetycznych i walentynkowych nowości jest tylko - a może i aż - rozświetlaczem do twarzy i powiek. I mimo, że nie używam takich rzeczy, to jednak forma i kształt tego cudeńka ujęła mnie swoim pięknem i prostotą wykonania. Te mini wypiekane literki w kształcie xoxo i serduszek mnie zdobyły, a ja - nawet w chwili pisania tego posta - uśmiecham się na samą myśl o nich.

Tak, lubimy ładne rzeczy. Tak samo jak lubimy, gdy otrzymujemy dobrze wykonaną pracę. Dlatego ja oddaję moim klientom nie tylko bardzo dobrze napisane merytorycznie skargi powodowe, ale także mini opowiadania, które są spisaną historią zdarzeń małżeńskich. Zawsze byłam tym pięknym typem prawnika z nutą romantycznej duszy, który wkłada serce w wykonywaną i powierzaną mu pracę. Procesy kościelne są tak delikatnymi sprawami, że nawet nie wypada obchodzić się z nimi w czysto bezduszny i zasadniczy sposób. I mimo, że gra się toczy o naprawdę wysoką stawkę, jaką jest uregulowanie swojego życia i rozpoczęcia wszystkiego na nowo, to jednak moja delikatność i empatia pozwalają na prowadzenie procesu w iście eleganckim stylu.

PS. Zdjęcie zapożyczone ze strony www.beccacosmetics.com

Dziś zaczęłam współpracę z Magazynem Pokój Adwokacki :)

Piszę dziś, gdyż to właśnie dzisiaj ukazał się w nim mój artykuł, który jest pierwszym z serii.

Ci z Was, którzy są zainteresowani tematem procesów kościelnych, a także ci, którzy chcą znać różnicę między rozwodem cywilnym a nieważnością małżeństwa, zapraszam do lektury i kontaktu ze mną.

Rozwód cywilny z reguły jest dość łatwy do zrozumienia i przy optymistycznym założeniu można go dość szybko uzyskać. Ale co ma zrobić człowiek, który zawarł ślub kościelny i który wie, że zawarł go na całe życie? ślubował wierność, miłość oraz to, że nie opuści drugiego aż do śmierci a teraz nie może znieść jego obecności... Męczy się, gdyż wie, że przysięga małżeńska jest nierozerwalna i wieczna a "co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela"... ale czy na pewno? Gdy z dwóch serce bijących w jeden rytm i takt zostaje tylko jedno, a kryzys małżeński okazuje się za duży do udźwignięcia możliwości są dwie.

Zapraszam do lektury! :)

Jest to wydanie elektroniczne i aby przeczytać całość, odsyłam do str. 74 :)

bottom of page