top of page

ARCHIWUM

  • Katarzyna Magnuszewska

DOGADANIE SIĘ STRON W PROCESIE. Czy to w ogóle jest możliwe?


Czy dogadanie się z ex-em pomaga, szkodzi i czy w ogóle jest możliwe?

Wielu moich klientów przychodzi do mnie z informacją: "dogadałam się z mężem i on się na wszystko zgadza, więc nie będzie problemu". Ano problem tkwi w tym, że proces kościelny nie jest procesem rozwodowym. Nie wystarczy zgodzić się na przeprowadzenie procesu, tak samo jak brak udziału w procesie nie zawsze przynosi oczekiwany rezultat.

I jeśli nawet da radę dogadać się z mężem/żoną odnośnie zgody, co do chęci rozejścia się, to ciężko jest dogadać się, co do przekazania faktów dotyczących życia narzeczeńskiego, małżeńskiego i około rozwodowego. Do tego wszystkiego należy dołączyć świadków, którzy przeważnie przedstawiają swoją wersję wydarzeń, która rzadko kiedy jest spójna z zeznaniami stron.

"Dogadanie się" stron nie jest równoznaczne z ugodą, więc proszę nie stosować zamiennie tych pojęć.

"Dogadanie się" szkodzi, gdy poniższe przesłanki nie zostaną spełnione i każda ze stron będzie chciała przeforsować swoją "rację".

Natomiast pomaga tylko wtedy, gdy małżonkowie są całkowicie pewni swoich decyzji i nie czują do siebie ani żalu, ani pretensji. I polega ono na tym, że małżonkowie nie robią sobie krzywości, nie powołują co chwila nowych świadków, nie wypisują do sądu zbędnych elaboratów i starają się zachować względny spokój. Wtedy mogę zaryzykować stwierdzenie, że przeprowadzenie procesu jest w zasadzie bezbolesne dla każdej ze stron.

A jakie Wy macie zdanie na ten temat? Jest możliwe czy nie?

bottom of page