- Katarzyna Magnuszewska
LEKKO ŻARTOBLIWY I WAKACYJNY WPIS O OBROŃCY WĘZŁA MAŁŻEŃSKIEGO
Księże Henryku! ten post dedykuję specjalnie dla Księdza. Gdyby nie Ksiądz, to w tym Sądzie nie byłoby tak wesoło:)
Gdy pracowałam w Metropolitalnym Sądzie Warszawskim, na którego lubiłam mówić MSW i dodawać, że dla nich pracuję ;) , to równie często w kuluarach sądowych używaliśmy skrótu O.W.Małż. I często bywało tak, że sprawy sądowe, które były do mnie przypisane w większości miały tego samego obrońcę, któremu nigdy się nigdzie nie spieszyło, przez co sprawy po prostu leżały. Leżały i czekały. A na co? nie wiadomo na co.
I z rozrzewnieniem wspominam czasy, kiedy wchodząc do pracy wielokrotnie słyszałam wrzask kierownika kancelarii Sądu: "gdzie jest ta małża?! sprawy leżą!"
Na co Obrońca z rozbrajającym uśmiechem odpowiadał: "przecież nie mają nóg, więc leżą, gdyby je miały, to by stały":)